21 wrz 2016


Lupa stała się nieodłączną zabawką w czasie spacerów. Zanim pokonamy 100 metrów - w zasadzie wypada wracać do domu na kolację. Podglądamy senne biedronki, oceniamy strukturę piasku, szarpiemy życie za brzeg listka, bo może pod spodem czai się stwór, jeszcze nieznany... i tak dalej... Skupienie, uwaga, mijają długie minuty nim machnie rzęsami. Nie ma jej. 

W ogóle mam wrażenie, że 1 września zaczęła się szkoła, bo poza lekcjami przyrody codziennie mamy dużo zadane z matematyki - pani nauczycielka Zosia na głos liczy schody, po których wchodzi, łyżki ziemi sypanej do wiaderka, kubki wody przelewanej w kąpieli, zabawki chowane do koszyka...: jeden... wa.... ciiiii.... mmmmm..... mmmmm..... cieść..... siedemmmm!!!!! A któreś z nas musi grzecznie powtarzać, lub liczyć razem z nią. 

No i litery. Teraz "aaa toooo?" skupione jest na alfabecie, rozpoznaje A, I, O, Ć, F, T. Pokazuje i sama wymawia. Nie, nie myśmy na to wpadli, nie uczymy jej, sama się domaga i nie ma innej rozmowy. Rozrywką spacerową Zośki jest też wyszukiwanie napisów i wykrzykiwanie z triumfem np. "mamaaaaa!!!! A!" No bo tam jest "A". I widok skaczącej z radości dwulatki przed napisem głoszącym, co RTS myśli o ŁKSie. Jeszcze nam wtłuką. 


2 komentarze:

  1. Zorka lupą was obroni. Rozbroi kibica kędziorkami i wtłucze im swoim "a tooooo???? A???"

    OdpowiedzUsuń