3 lut 2017


Wbrew pozorom, on na nią nie warczy, siedzi i wymawiając pojedyncze dziwne głoski i mlaśnięcia, coś do niej mówi. Ona najwyraźniej doskonale rozumie opowieść, bo co jakiś czas kiwa głową nad robotą, mówiąc: "nooo", "aha", lub cicho chichocze.

Komitywa trwa, już nie tylko ja widzę co widzę, także inni są pod wrażeniem ich międzygatunkowej relacji.

Taką samą miłością Zosia kocha i ludzi. Wieczorem przed snem modlimy się ustami Zosi, trochę niestandardowo, żeby "mama nie bam, tata nie bam, Agat nie bam, Ania (Niania) nie bam, Bacia i Nianiu nie bam (Babcie i Dziadkowie)". No i codzienny rozdział dóbr, czyli szykowanie kaw dla wszystkich, decydowanie która kanapka kogo i komu gruszka, a komu aa-apple (tak, za dużo angielskich rymowanek), nawet jak jesteśmy zupełnie same w domu. Chyba, że ktoś na kilka dni staje się faworytem, to wtedy zgarnia wszystko. Mamie został skradziony z talerza ostatni kawałek naleśnika dla Nianiu, dla Nianiu posprzątała pokój i umyła zęby. Spotka się z nim za dwa dni, ale już teraz z szelmowskim uśmiechem chowa dla niego zabawki i naklejkę z małpką, szepcząc niecne plany pod nosem.