29 lip 2016

Piaskownica, budujemy z Zosią mur chiński, dosiada się dziewczynka i bez ceregieli, od razu do rzeczy: "jestem Ania, mam 4 lata, to moja babcia, przyjechała z Białegostoku. I do Zosi: daj łopatkę, źle kopiesz, mój brat Wojciech ma 2 lata, też tak się bawi, to wiem, że tak się nie uda, od dołu musisz". Wpadłabym w zachwyt nad dzieckiem, ale wszystko przebił Białystok! "Pani z Podlasia?!!! Inny świat, co? ludzie inni? Jak pani się tu odnajduje?!" Pani odkorkowana natychmiast, głębszy wdech i leci: "niby ten sam kraj, a patrz pani, naprawdę inny. I wie pani co najdziwniejsze? Te stare ludzie, przecież ja też stara i mam ochotę tak walnąć torebką w łeb te nadundane, te marudne, te w sklepie szopkę robiące, współczuć sprzedawcom. Przecież człowiek jak stary, to swoje przeżył i wie, co ważne, teatru z niczego nie robi, te spokojnie nad czymś przejść nie mogą, ale żeby chociaż powód był". Dziewczyny odwalały budowlaną robotę, ja słuchałam o prawosławiu, puszczy białowieskiej, cepelinach, o tym, że jak biedniej, to jakoś bardziej po ludzku, wypytywałam o znajome mi miejsca, historie i pomyślałam, że czasem świat daleko, a czasem na wyciągnięcie ręki, w piaskownicy.

10 lip 2016



Spotkałam tę rozgęganą gromadę po drugiej stronie Dworca Łódź Widzew. Tory kolejowe dzielą dwa światy: tam bloki, McDonald's, szybka Rokicińska, tramwaje, a tu łąki, pola i takie gąski. Nie dreptały same, tylko ze swoją panią. Wyciągnęłam telefon, żeby im zrobić zdjęcie, gęsiarka natychmiast zainteresowała się techniką i oczy coraz większe robiła, kiedy opowiadałam: "...taak i zdjęcie zrobi, i mapę ma, i radio i telewizję, i zadzwonić można i list napisać, i jak encyklopedia wszystko wie, i tyle jeszcze innych rzeczy można, tylko ja się nie bardzo znam... ale ma pani piękne te gęsi, niebieskookie!.... Uśmiechnęła się i z czułością: "No ładne, to one wczoraj były, ale je podskubałam, pani wie, że one za mną wszędzie i wszędzie mnie znajdą, w pole bym daleko poszła, w trawie się położyła - znajdą!, przylezą, i to nieprawda, że głupie jak gęś, i każda swój charakter, ale posłuszne i tylko, jak się najedzą, to żebym je najpiękniej wołała, to one tylko do domu, spać i człowieka mają w kuprze... A wie pani, jak mleczyk poczują, to... " Opowiadała i opowiadała, a wtedy ja miałam oczy coraz większe:)


1 lip 2016




Dzień Psa. Moje bydlę to materiał na książkę. Świr, entuzjasta wszystkiego, wrażliwiec, inteligent, gbur i cham, odbija mu przy gościach, nie potrafi się zachować w żadnej sytuacji (poza jedną! przyjechała kiedyś ważna pani na wizytację i on wtedy pokazał przedwojenną klasę! a myśmy się tak bali...), kocha mnie od pierwszej sekundy, bez granic, pewnie tak mocno, jak ja jego. Jest niezwykłym psem,trudno to złapać w słowa. Potrzebuje człowieka, potrzebuje realnego, prawdziwego, szczerego kontaktu. Wtedy rozkwita, oferuje psie umiejętności, zaprasza do innego świata. Z trudem akceptuje obecność Rafała w naszym życiu, lubi go, stara się, ale wciąż nie traci nadziei, że go kiedyś wykończy, podstępem, cichcem, nie dowie się nikt;) Kiedy pojawiła się Zosia - zamknął się w sobie, obraził, zastosował wobec niej zimny chów. Teraz przy gościach warczy na nią tak, że goście zawału dostają. Zośka nie. Bo Zośka WIE. Wcześniej niż myśmy to dostrzegli. Dawny zimny chów dał mu autorytet i szacunek. Teraz jest sztama, wspólna zabawa i zwiedzanie świata, poranne żebranie Zośki o biszkopty dla niego, wtykanie mu w ryjek połowy obiadu i kolacji, sekrety, szepty za fotelem, wtykanie w sierść zerwanych kwiatków. Mają w sobie kumpli na życie. On jest pierwszy gdy ona płacze, ona jak tylko wstanie szuka jego. Agat wie, że musi żyć jeszcze bardzo długo. Moje życie, a potem Zośki.