29 lip 2016

Piaskownica, budujemy z Zosią mur chiński, dosiada się dziewczynka i bez ceregieli, od razu do rzeczy: "jestem Ania, mam 4 lata, to moja babcia, przyjechała z Białegostoku. I do Zosi: daj łopatkę, źle kopiesz, mój brat Wojciech ma 2 lata, też tak się bawi, to wiem, że tak się nie uda, od dołu musisz". Wpadłabym w zachwyt nad dzieckiem, ale wszystko przebił Białystok! "Pani z Podlasia?!!! Inny świat, co? ludzie inni? Jak pani się tu odnajduje?!" Pani odkorkowana natychmiast, głębszy wdech i leci: "niby ten sam kraj, a patrz pani, naprawdę inny. I wie pani co najdziwniejsze? Te stare ludzie, przecież ja też stara i mam ochotę tak walnąć torebką w łeb te nadundane, te marudne, te w sklepie szopkę robiące, współczuć sprzedawcom. Przecież człowiek jak stary, to swoje przeżył i wie, co ważne, teatru z niczego nie robi, te spokojnie nad czymś przejść nie mogą, ale żeby chociaż powód był". Dziewczyny odwalały budowlaną robotę, ja słuchałam o prawosławiu, puszczy białowieskiej, cepelinach, o tym, że jak biedniej, to jakoś bardziej po ludzku, wypytywałam o znajome mi miejsca, historie i pomyślałam, że czasem świat daleko, a czasem na wyciągnięcie ręki, w piaskownicy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz