29 cze 2016

Do wanny skądś cudem wpadł pająk, zaskoczę dziecko, na żywo nie widziała - myślę. Wołam, pokazuję i słyszę:
- Mat(k)o!!!!! Pinio, ty tu?!?!
Państwo się najwyraźniej już znali, są po imieniu.

28 cze 2016


Z fajnie ubraną starszą kobietą (koło 80-tki, conversy, wzorzyste spodnie, biały t-shirt, sportowa fryzura!) patrzymy dokładnie w tę samą stronę. Widzę parę staruszków, on pomaga jej wstać, później bierze za rękę, idą razem, powoli. Ile szacunku, lat wspólnych... Oddalają się a my wzdychamy, uśmiechając się do siebie porozumiewawczo. Czułe jesteśmy na takie obrazki, myślę.

- Ładnie, no nie? - mówię.

- Noo, oj taak - potwierdza z lubością - tak zielono, ptaki śpiewają, powietrze całkiem inne niż w mieście.

22 cze 2016


Łazienkę robię. W poszukiwaniu inspiracji weszłam dziś do francuskiej ikei, słowa w sumie zbędne, ale a nuż, więc klikam: przetłumacz stronę... i proszę! "Ikea uprzedzona rozpoczyna operację lodówek i zamrażarek", itd, ale na środku - dosadniej nie można! Remont posłusznie zostawiam, od dziś ta strona to moja wróżba dnia, słowo na wtorek i personalny trener;)

20 cze 2016







Straszydło. Nienajpiękniejszy, plastikowy, balkonowy, z funkcją odganiania. Miał siać lęk i trwogę. W teorii, bo mam wrażenie, że gołębie rzadziej wpadały, kiedy go nie było. Teraz wpadają DO NIEGO, na ploty, parami. Na mecz - pośmiać się, że ci jego nie mają telewizora i słuchają z radia, na kolację wydziobać z międzydesek okruchy ciastek (czemu on nie je?), w podzięce zostawiając wzorek na świeżym praniu. On sam tkwi w bezruchu, zadziwiony, im bardziej się światu przygląda, tym bardziej, myślę, nie wierzy.

19 cze 2016

Ławka na której siedzi mocno starsza pani (w tym miejscu i o tej porze widuję ją codziennie), kapelusik, uśmiech delikatny, przysiadamy się (Zośka wybrała i jest śmielsza, ładuje się tuż obok, ale spojrzeniem bada, co może, czego nie). Długo cisza, przyjazna. W myślach winszuję pani, że jeszcze nie skarciła, że dziecku za zimno, za gorąco, albo że za samodzielne, już prawie jestem pewna, że ona nie z tych. Zośka podaje pani źdźbło trawy, pani pokazuje torebkę i pozwala zajrzeć do środka, obejrzeć piękne, staroświeckie lusterko. Milczą pozornie, spojrzeń, westchnień, reakcji, interakcji miliony, nie wtrącam się, wystawiam twarz do słońca i tylko zerkam na nie, ciekawa. Obie w tym samym momencie (bez słowa, subtelny uśmiech) pokazują w kierunku śpiewającego ptaka, rozprostowują plecy i strzepują pyłki, etc. Znowu spojrzenie głębokie i długie, westchnienie. Zosia bierze moją rękę, że idziemy. Macha do starszej pani, ona jej jedyne słowo "dziękuję". Znowu nic, a wszystko.