1 lip 2016




Dzień Psa. Moje bydlę to materiał na książkę. Świr, entuzjasta wszystkiego, wrażliwiec, inteligent, gbur i cham, odbija mu przy gościach, nie potrafi się zachować w żadnej sytuacji (poza jedną! przyjechała kiedyś ważna pani na wizytację i on wtedy pokazał przedwojenną klasę! a myśmy się tak bali...), kocha mnie od pierwszej sekundy, bez granic, pewnie tak mocno, jak ja jego. Jest niezwykłym psem,trudno to złapać w słowa. Potrzebuje człowieka, potrzebuje realnego, prawdziwego, szczerego kontaktu. Wtedy rozkwita, oferuje psie umiejętności, zaprasza do innego świata. Z trudem akceptuje obecność Rafała w naszym życiu, lubi go, stara się, ale wciąż nie traci nadziei, że go kiedyś wykończy, podstępem, cichcem, nie dowie się nikt;) Kiedy pojawiła się Zosia - zamknął się w sobie, obraził, zastosował wobec niej zimny chów. Teraz przy gościach warczy na nią tak, że goście zawału dostają. Zośka nie. Bo Zośka WIE. Wcześniej niż myśmy to dostrzegli. Dawny zimny chów dał mu autorytet i szacunek. Teraz jest sztama, wspólna zabawa i zwiedzanie świata, poranne żebranie Zośki o biszkopty dla niego, wtykanie mu w ryjek połowy obiadu i kolacji, sekrety, szepty za fotelem, wtykanie w sierść zerwanych kwiatków. Mają w sobie kumpli na życie. On jest pierwszy gdy ona płacze, ona jak tylko wstanie szuka jego. Agat wie, że musi żyć jeszcze bardzo długo. Moje życie, a potem Zośki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz