17 sie 2016

Wzrost koło metra, blond grzywa, szczerby w uzębieniu i charakter łobuza. Andrzejek. Roznieśli z zachwyconą Zośką w drobny mak pól placu zabaw, przenieśli swą energię na dwa kolejne, wszystkie drabinki, mostki i najwyższe zjeżdżalnie były ich, reszta dzieci nie istniała. Ścigali się z wiewiórką i białym motylem, kopali piłkę, przepychali na karuzeli i ratowali gumową świnkę z piaszczystej opresji. No i na koniec.... Szli po manele, bo dwa domy z obiadem czekają, ona szybciej, on jakoś wolniej, gdzieś się zawieruszył i nagle.... dogonił ją i DAŁ JEJ KWIATKA!!!! Andrzejek, rok i 10 miesięcy. Jego ojciec w szoku, bo skąd on, nagle, taki pomysł! Po Zośce niby spłynęło, ale kwiatek (mleczyk, podwiędnięty, to nic!) przyjęła. Zebrałyśmy się jakoś prędzej niż oni, Zosia w wózku, jedziemy, śpiewamy, słyszymy galop - tak, leci! Jeszcze popatrzeć, jeszcze pomachać. Machali i machali... Ona się do samego domu ze sto razy oglądała...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz